poniedziałek, 18 maja 2015

Tak patrzył, jakby widział!. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Tak patrzył, jakby widział!

     Powoli, powoli, a zbliża się już XXV-lecie Eskapady. Co prawda nastąpi to dopiero w 2016 roku, ale mimo to ogarnęła mnie już z tego powodu jakaś nostalgia. Zacząłem sobie przypominać różne miłe chwile związane z tym okresem, a tych, ze względu na nasze szalone usposobienie nie brakowało. Chciałbym zapisać i upublicznić te najśmieszniejsze, a ręczę, że warto to zrobić, aby nie uległy zapomnieniu.
   Tak patrzył, jakby widział!
     Działo się to około dwudziestu lat temu, czyli gdzieś około 1995 roku. W firmie pracowaliśmy we trójkę: Grażynka, Zbyszek i Witek, który był wówczas wspólnikiem firmy. Nasza działalność polegała głównie na organizacji wypoczynku dla dzieci. Była wiosna,  okres podpisywania umów z kontrahentami i sprzedaży swojej oferty. Między innymi odezwała się do nas firma, która była zainteresowana współpracą w zakresie organizacji kolonii letnich dla dzieci swoich pracowników. Była to spółdzielnia inwalidów z sąsiedniego miasta. Do tej pory jeszcze z nią nie współpracowaliśmy i kiedy zadzwonili, że do nas przyjadą ucieszyliśmy się.
     Dochodziła już godzina ich przyjazdu. Kurczę! Nie mamy ciasteczek! Jak można pić herbatę czy kawę, rozmawiać o interesach nie zagryzając ciasteczkami? W jednej chwili wyskoczyłem do piekarni. Idę sobie i myślę. Przyjadą pracownicy spółdzielni inwalidów, to na pewno muszą mieć jakąś widoczną ułomność. Może nie mają nogi, ręki, a może oka? Lub tam innych części ciała nie mają, przecież są inwalidami.
     W międzyczasie do biura, gdzie siedziała Grażynka i Witek zawitało dwóch młodych, zdrowych akwizytorów. Przyszli namówić nas do jakiejś promocji. Wyciągnęli swoje reklamy, podsadzając je pod nos WitkowiWitek nie był skory do wydawania dodatkowych pieniędzy, ale z grzeczności nie odmówił od razu tym chłopakom, mówiąc: Panowie, sorry, ale nie wziąłem ze sobą swoich drugich oczu (mówił o okularach, jak się na pewno domyślacie) i nie widzę co tam macie napisaneAkwizytorzy też nie wyszli od razu, tylko prowadzili jakąś tam grzecznościową rozmowę.
     Wtedy ja wpadam do biura z pachnącymi ciasteczkami i co widzę? Przyjechali! Witek swoją rozpoczętą rozmowę odbił do mnie mówiąc do chłopaków: O, idzie mój widzący kolega! Ja natomiast naładowany swoimi przemyśleniami na temat inwalidów witam się z nimi i już wiem! Jeden z nich jest ślepy!
     Podaje mi on swoją rękę na przywitanie, ale ja już wcześniej chwyciłem go za dłoń lewą ręką i wkładam ją sobie do prawej, mocno ściskając. Przecież bez tej mojej pomocy sam nie wiedziałby, gdzie się ona znajduje. Nie wiem o czym dyskutowaliśmy, nie jest to istotne. Wiem tylko, że patrzył na mnie jakoś tak dziwnie i mrugał oczkami. Czułem jego wzrok aż w środku, tak mnie nim przewiercał. Ale przecież był ślepy! Myślę nawet sobie: Musiał on ten swój wzrok stracić zupełnie niedawno, skoro tak udawał widzenie. Ukradkiem nawet zbliżyłem się twarzą do niego i głęboko spojrzałem mu w oczy. On znowu zaczął mrugać. Mrug, mrug, mrug. Zdziwiłem się jeszcze bardziej! No cóż, przecież mogłem nawet zagrać mu na nosie i tak by tego nie mógł widzieć.
     Rozmowa zakończyła się i panowie zaczęli się żegnać. Jako grzeczny i uczynny człowiek powtórzyłem swoją celebrę z jego ręką. Ale jej już teraz nie puściłem, o nie! Mógł się przecież wywrócić na progu! Wyprowadziłem go przez ten zdradziecki próg, cały czas trzymając za dłoń. Jak był już bezpieczny (teraz niech się nim zajmuje jego kolega) powróciłem do biura.
     W środku była atmosfera pracy, cisza. Wizyta akwizytorów była nic nie znaczącą i jedną z wielu. Ja natomast byłem nią na tyle poruszony, że skomentowałem: Dziwne, niewidomy, a tak patrzył, jakby widział!  
     Nie słyszałem jeszcze takiego śmiechu! Moi współpracownicy dopiero wówczas zrozumieli, że ja wziąłem młodego, zdrowego jak byk chłopa, za niewidomego! Grażynka twierdzi, że nie widziała jeszcze tak zdziwionej miny  żadnego człowieka, jaką miałem ja, wyrażając to głupie stwierdzenie.
     Śmiejemy się z tego do tej pory i śmiać się będziemy jeszcze długo, długo. Pośmiejcie się razem z nami. Zdrowego śmiechu nigdy nie jest za wiele. Zobaczcie, jaka wielka jest siła sugestii.
     Tamtego pana, którego tak wyprowadzałem za rączkę chciałem przeprosić i niejako się usprawiedliwić, bo on na pewno do tej pory myśli, że jeden taki facet z Eskapady ma co najmniej dziwne zachowania.
Z.W.









niedziela, 17 maja 2015

Drwale sekwoi. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

https://www.urloplandia.pl/ciekawostki-1/roznolandia/drwale-sekwoi/

Drwale sekwoi

     Trzeba być niezłym profesjonalistą i znać doskonale wszystkie tajniki swojego zawodu, żeby ścinać takie olbrzymie drzewa. Teraz drwalompomaga nowoczesna technika, piły mechaniczne czy siłowniki hydrauliczne. Kiedyś (jak na tych zdjęciach) podstawowymi narzędziami były piły ręczne, tzw. twoja-moja i siekiery. Do podważania pni drzewnych stosowano kliny.
     Zawód drwala był wówczas bardzo ciężki. Trzeba się było rzeczywiście napracować. Drwale prowadzili koczowniczy tryb życia, mieszkali w obozach w środku lasu, a pracę znajdowali wszędzie tam, gdzie było zapotrzebowanie na drewno. Nie trzeba dodawać, że był to zawód bardzo niebezpieczny. Gdy tylko drzewo zaczynało się chwiać, trzeba było natychmiast uciekać i to w dobrym kierunku. Dlatego tak ważna była praca"gwizdacza", który specjalizował się ostrzeganiem gwizdem swoich kolegów  przed upadkiem ściętego drzewa.
     Proszę zauważyć na zdjęciach, jak długie były piły i ile trzeba było włożyć siły, aby przepiłować takiego kolosa. Również widać ile ówcześnidrwale mieli fantazji, ale też że byli ryzykantami, oswojonymi z niebezpieczeństwem.
Z.W.












sobota, 16 maja 2015

Sartène. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Sartène. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach



Sartène

     To nieprawda, że miasto to, leżące na południu Korsyki jest zasiedlone przez "ludzi demonów", jak opisał Sartène niemiecki kronikarzGregoroviues w XIX wieku. Szczyci się ono tym, że jest najbardziej korsykańskim ze wszystkich miast położonych na wyspie.
     Poza szczytem letnim, kiedy gości tłumy turystów, żyje swoim korsykańskim życiem. Otoczone jest licznymi winnicami, na których rosną winogrona, z których produkowane jest najlepsze na wyspie wino.
     Tłumy turystów zjeżdżają się jeszcze do Sartène w Wielki Piątek, kiedy organizowana jest procesja U Catenacciu, upamiętającą drogęChrystusa na Golgotę. Procesję prowadzi Wielki Pątnik, a można nim zostać tylko raz w życiu. U miejscowego proboszcza rola ta zaklepana jest już na kilka lat do przodu. Ciekawą atmosferę tworzą zakapturzone postacie idących w procesji pokutników.
     Zapraszamy do galerii fotografii z Sartène i z procesji U Catenacciu.
Z.W.










piątek, 15 maja 2015

czwartek, 14 maja 2015

El Peñón de Guatapé. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

El Peñón de Guatapé. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach



El Peñón de Guatapé

     Jest w Kolumbii takie miejsce, z którego panorama rozciąga się do 500 km widoczności. Jest to olbrzymia skała, a właściwie wielki kamień El Peñón de Guatapé. Ma 200 metrów wysokości, 385 metrów długości, a wagę szacuje się na 10 milionów ton. Leży pomiędzy dwoma miastami: Guatapé i El Penol, pomiędzy którymi trwa spór o to, do którego z nich przynależy. Mieszkańcy Guatapé postanowili oznaczyć skałę olbrzymim, białym napisem z nazwą swego miasta i już nawet zaczęli malować. Namalowali pierwszą literę "G", zaczęli pisać "U", ale nie dokończyli, ponieważ interwerniowali w tej sprawie mieszkańcy El Penol. Teraz widoczny na skale jest z daleka biały napis "GI".
     Skała wygląda jakby była spięta olbrzymim zamkiem błyskawicznym. Są to schody dla turystów, którymi trzeba się dostać na szczyt. Chociaż jest to dużym wysiłkiem, jednak trud ten wynagradza piękny widok z wierzchołka kamienia.
     Galeria fotografii ze zdjęciami El Peñón de Guatapé pozwoli nam na poznanie piękna tego ciekawego miejsca na drugiej półkuli.
Z.W.


















środa, 13 maja 2015

Vence. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Vence. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Vence

     Jeśli kiedyś będziecie w południowo-wschodniej Francji na Lazurowym Wybrzeżu, czy w Prowansji, skręćcie lekko kierownicą swojego samochodu i odwiedźcie Vence i  Saint-Paul-de-Vence. Są oddalone od siebie zaledwie o 3 kilometry, a jakże piękne są te miasteczka. Wąskie, kręte uliczki, pełne zakamarków mają już ponad tysiąc lat. Ciekawe, kto po nich chodził przez te wszystkie lata.

     Klimat tych miasteczek zachęca do osiedlenia się ludzi, którzy są wrażliwi na piękno. Nic dziwnego, że przyciąga wielu artystów i ludzi sztuki. Do tych najbardziej zananych tam mieszkających należą:

     Angielski pisarz David Herbert Lawrence, autor m. in. powieści "Kochanek Lady Chaterley". Zmarł w Vence w roku 1930 w wieku 45 lat.

     Marc Chagall, czołowy przedstawiciel kubizmu, od 1949 do 1966 roku mieszkał w Vence, a potem aż do swojej śmierci w 1985 roku w Saint-Paul-de-Vence.

     Henri Matisse, najsłynniejszy fowista, przebywał w Vence prze 4 lata, od 1947 roku, kiedy pracował przy realizacji budowy i wystroju Chapelle du Rosaire (kaplica Matki Boskiej Różańcowej).

     Witold Gombrowicz, jeden z najwybitniejszych pisarzy polskiej literatury współczesnej, który mieszkał i tworzył po polsku w Vence od 1964 roku, aż do swojej śmierci w 1969 roku.

     Zapraszamy do galerii fotografii, a potem do odwiedzenia tych pięknych miasteczek.

Z.W.










wtorek, 12 maja 2015

Wyspa kotów. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Wyspa kotów. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach



Wyspa kotów

     Wyspa Aoshima, licząca 1,5 km długości i 0,4 km szerokości leży na japońskim Morzu Wewnętrznym, przy zachodniej części wyspy Sikoku. Jak na warunki japońskie mieszka tu niewielu, raczej starszych ludzi, którzy nie wyemigrowali do większych ośrodków miejskich. Domy powoli pustoszeją. Wyspę opanowały za to koty. Jest ich teraz tyle, że przypada 6 na jednego mieszkańca. Ilość ta systematycznie rośnie.
     Kiedyś koty zostały przywiezione na tę wyspę, aby zapobiec pladze myszy. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli. Koty zdziczały, wałęsają się stadami i wcale nie są takie grzeczne w stosunku do ludzi. Głodne, potrafią zaatakować w poszukiwaniu pożywienia. Jedzą wszystko, ale mogą liczyć na wysokojakościową karmę, ponieważ w takową uzbrojeni są liczni turyści, którzy przybywają na tę wyspę specjalnie po to, aby je zobaczyć i nakarmić. W Japonii nie mówi się o tej wyspie jako Aoshima (tym bardziej, że jest jeszcze jedna, mniejsza wyspa o tej samej nazwie), tylko Wyspa Kotów.
     Jak wygląda ta wyspa z jej kocimi mieszkańcami, możemy zobaczyć na poniższych fotografiach.


























Polecany post

1.000 artykułów!. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy, spa

1.000 artykułów!        Jak ten czas szybko leci! Wydawałoby się, że dopiero niedawno zaczynaliśmy redagować Ciekawostki na Urloplandii , ...