czwartek, 21 maja 2015

VY Canis Majoris. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

VY Canis Majoris. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

VY Canis Majoris

     Co kryje się pod tą tajemniczą nazwą? VY Canis Majoris to największa znana nam gwiazda. Znajduje się w naszej galaktyce w odległości4.900 lat świetlnych od Ziemi.
     Jej wielkość jest tak olbrzymia, że światło na obiegnięcie tej gwiazdy potrzebowałoby 8,5 godziny! Dla porównania na Ziemi odpowiednio byłobo to tylko 0,13 sekundy a na Słońcu 14,5 sekundy. Jeszcze jedno porównanie: Gdyby Ziemia była wielkości piłeczki do ping-ponga Słońcemiałoby średnicę 4,36 metra, a Canis Majoris 10,8 kilometra.
     VY Canis Majoris jest hiperolbrzymem. Te gwiazdy spotykane są niezwykle rzadko. W naszej galaktyce jest ich tylko 5. Żyją bardzo krótko, bo około miliona lat. Szacuje się, że Canis Majoris eksploduje jako supernowa w ciągu najbliższych 100.000 lat. Spowoduje to rozbłysk gamma, które zabije ewentualne życie w promieniu kilku lat świetlnych. Proszę się jednak nie bać, promieniowanie to nie zagraża Ziemi.
     Na zdjęciu numer 2 zamieszczamy porównanie wielkości ciał niebieskich, w tym Ziemi, Słońca i VY Canis Majoris.
1. Merkury, Mars, Wenus, Ziemia
2. Ziemia, Neptun, Uran, Saturn, Jowisz
3. Jowisz, Wolf 359, Słońce, Syriusz
4. Syriusz, Pollux, Arktur, Aldebaran
5. Aldebaran, Rigel, Antares, Betelgeuse
6. Betelgeuse, Mi Cephei, W Cephei, VY Canis Majoris
Z.W.








środa, 20 maja 2015

Marataba Safari Lodge. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Marataba Safari Lodge. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Marataba Safari Lodge

     Marataba Safari Lodge jest luksusowym ośrodkiem turystycznym w RPA, położonym zaledwie 4 godziny jazdy od Johannesburga. Generalnie zatrzymują się tam turyści udający się na safari. Program jest tak opracowany, że zostają oni dowożeni jeepami wcześnie rano na parę godzin i wieczorem także. Resztę dnia w godzinach południowych spędzają w tym naprawdę luksusowym ośrodku. Luksusowym, pomimo, że mieszkają w namiotach. Ale każdy namiot to prawdziwie komfortowy apartament, urządzony we współczesnym stylu z wielką dbałością o szczegóły wyposażenia. Chcielibyście mieć tak wygodne łóżko w swoim domu, albo wannę wykonaną z kamienia.
     Prawdziwie niezapomniane są kolacje pod rozgwieżdżonym, afrykańskim niebem w środku buszu. Po takiej romantycznej kolacji i kąpieli w luksusowej, kamiennej wannie, sen w królewskim łóżku, praktycznie na łonie natury, z dochodzącymi spoza ośrodka odgłosami dzikich zwierząt musi być wyjątkowy. Nie szkodzi nawet, że ceny w tym ośrodku również są odpowiednie do jakości. Pobyt dzienny 2 osób w środku sezonu nie powinien przekroczyć jednak 6.000 zł. No cóż, nie patrzmy na takie drobiazgi. Dajmy się ponieść przygodzie w prawdziwie wyrafinowanym, afrykańskim stylu. Najpierw jednak obejrzyjmy zdjęcia ośrodka, czy aby nie za skromnie jest urządzony.
Z.W.












wtorek, 19 maja 2015

Czepiaki. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Czepiaki. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Czepiaki

     Czepiaki zamieszkują dżungle Ameryki Południowej i Środkowej. Całe swoje życie przebywają na drzewach, wśród których doskonale się czują. Mają długie kończyny i ogon, dzięki którym przemieszczają się pomiędzy gałęziami, czepiając się ich i kołysząc się przerzucają na sąsiednie drzewo. Śpią też na drzewach, z ogonem okręconym wokół szyi, jak szalikiem.
     Żyją w małych grupach, liczących po kilka osobników. Jedzą głównie owoce i orzechy, ale również liście, pąki kwiatów, jaja, owady i pająki. Jedzą zwisając często na jednej nodze, lub ogonie. Porozumiewają się między sobą wydając odgłos podobny do rżenia konia.
     To ich gubi, ponieważ łatwo można je wytropić i zabić. Niestety, są obiektem polowań ze względu na smaczne mięso. Polowania powodują, że spada ich populacja, a w wielu rejonach wytępiono je zupełnie.
     Poniżej zamieszczamy zdjęcia czepiaków w swoim środowisku. To ostatnie niestety jest zrobione już po polowaniu i wypatroszeniu jednego z nich.
Z.W.












poniedziałek, 18 maja 2015

Tak patrzył, jakby widział!. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Tak patrzył, jakby widział!

     Powoli, powoli, a zbliża się już XXV-lecie Eskapady. Co prawda nastąpi to dopiero w 2016 roku, ale mimo to ogarnęła mnie już z tego powodu jakaś nostalgia. Zacząłem sobie przypominać różne miłe chwile związane z tym okresem, a tych, ze względu na nasze szalone usposobienie nie brakowało. Chciałbym zapisać i upublicznić te najśmieszniejsze, a ręczę, że warto to zrobić, aby nie uległy zapomnieniu.
   Tak patrzył, jakby widział!
     Działo się to około dwudziestu lat temu, czyli gdzieś około 1995 roku. W firmie pracowaliśmy we trójkę: Grażynka, Zbyszek i Witek, który był wówczas wspólnikiem firmy. Nasza działalność polegała głównie na organizacji wypoczynku dla dzieci. Była wiosna,  okres podpisywania umów z kontrahentami i sprzedaży swojej oferty. Między innymi odezwała się do nas firma, która była zainteresowana współpracą w zakresie organizacji kolonii letnich dla dzieci swoich pracowników. Była to spółdzielnia inwalidów z sąsiedniego miasta. Do tej pory jeszcze z nią nie współpracowaliśmy i kiedy zadzwonili, że do nas przyjadą ucieszyliśmy się.
     Dochodziła już godzina ich przyjazdu. Kurczę! Nie mamy ciasteczek! Jak można pić herbatę czy kawę, rozmawiać o interesach nie zagryzając ciasteczkami? W jednej chwili wyskoczyłem do piekarni. Idę sobie i myślę. Przyjadą pracownicy spółdzielni inwalidów, to na pewno muszą mieć jakąś widoczną ułomność. Może nie mają nogi, ręki, a może oka? Lub tam innych części ciała nie mają, przecież są inwalidami.
     W międzyczasie do biura, gdzie siedziała Grażynka i Witek zawitało dwóch młodych, zdrowych akwizytorów. Przyszli namówić nas do jakiejś promocji. Wyciągnęli swoje reklamy, podsadzając je pod nos WitkowiWitek nie był skory do wydawania dodatkowych pieniędzy, ale z grzeczności nie odmówił od razu tym chłopakom, mówiąc: Panowie, sorry, ale nie wziąłem ze sobą swoich drugich oczu (mówił o okularach, jak się na pewno domyślacie) i nie widzę co tam macie napisaneAkwizytorzy też nie wyszli od razu, tylko prowadzili jakąś tam grzecznościową rozmowę.
     Wtedy ja wpadam do biura z pachnącymi ciasteczkami i co widzę? Przyjechali! Witek swoją rozpoczętą rozmowę odbił do mnie mówiąc do chłopaków: O, idzie mój widzący kolega! Ja natomiast naładowany swoimi przemyśleniami na temat inwalidów witam się z nimi i już wiem! Jeden z nich jest ślepy!
     Podaje mi on swoją rękę na przywitanie, ale ja już wcześniej chwyciłem go za dłoń lewą ręką i wkładam ją sobie do prawej, mocno ściskając. Przecież bez tej mojej pomocy sam nie wiedziałby, gdzie się ona znajduje. Nie wiem o czym dyskutowaliśmy, nie jest to istotne. Wiem tylko, że patrzył na mnie jakoś tak dziwnie i mrugał oczkami. Czułem jego wzrok aż w środku, tak mnie nim przewiercał. Ale przecież był ślepy! Myślę nawet sobie: Musiał on ten swój wzrok stracić zupełnie niedawno, skoro tak udawał widzenie. Ukradkiem nawet zbliżyłem się twarzą do niego i głęboko spojrzałem mu w oczy. On znowu zaczął mrugać. Mrug, mrug, mrug. Zdziwiłem się jeszcze bardziej! No cóż, przecież mogłem nawet zagrać mu na nosie i tak by tego nie mógł widzieć.
     Rozmowa zakończyła się i panowie zaczęli się żegnać. Jako grzeczny i uczynny człowiek powtórzyłem swoją celebrę z jego ręką. Ale jej już teraz nie puściłem, o nie! Mógł się przecież wywrócić na progu! Wyprowadziłem go przez ten zdradziecki próg, cały czas trzymając za dłoń. Jak był już bezpieczny (teraz niech się nim zajmuje jego kolega) powróciłem do biura.
     W środku była atmosfera pracy, cisza. Wizyta akwizytorów była nic nie znaczącą i jedną z wielu. Ja natomast byłem nią na tyle poruszony, że skomentowałem: Dziwne, niewidomy, a tak patrzył, jakby widział!  
     Nie słyszałem jeszcze takiego śmiechu! Moi współpracownicy dopiero wówczas zrozumieli, że ja wziąłem młodego, zdrowego jak byk chłopa, za niewidomego! Grażynka twierdzi, że nie widziała jeszcze tak zdziwionej miny  żadnego człowieka, jaką miałem ja, wyrażając to głupie stwierdzenie.
     Śmiejemy się z tego do tej pory i śmiać się będziemy jeszcze długo, długo. Pośmiejcie się razem z nami. Zdrowego śmiechu nigdy nie jest za wiele. Zobaczcie, jaka wielka jest siła sugestii.
     Tamtego pana, którego tak wyprowadzałem za rączkę chciałem przeprosić i niejako się usprawiedliwić, bo on na pewno do tej pory myśli, że jeden taki facet z Eskapady ma co najmniej dziwne zachowania.
Z.W.









niedziela, 17 maja 2015

Drwale sekwoi. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

https://www.urloplandia.pl/ciekawostki-1/roznolandia/drwale-sekwoi/

Drwale sekwoi

     Trzeba być niezłym profesjonalistą i znać doskonale wszystkie tajniki swojego zawodu, żeby ścinać takie olbrzymie drzewa. Teraz drwalompomaga nowoczesna technika, piły mechaniczne czy siłowniki hydrauliczne. Kiedyś (jak na tych zdjęciach) podstawowymi narzędziami były piły ręczne, tzw. twoja-moja i siekiery. Do podważania pni drzewnych stosowano kliny.
     Zawód drwala był wówczas bardzo ciężki. Trzeba się było rzeczywiście napracować. Drwale prowadzili koczowniczy tryb życia, mieszkali w obozach w środku lasu, a pracę znajdowali wszędzie tam, gdzie było zapotrzebowanie na drewno. Nie trzeba dodawać, że był to zawód bardzo niebezpieczny. Gdy tylko drzewo zaczynało się chwiać, trzeba było natychmiast uciekać i to w dobrym kierunku. Dlatego tak ważna była praca"gwizdacza", który specjalizował się ostrzeganiem gwizdem swoich kolegów  przed upadkiem ściętego drzewa.
     Proszę zauważyć na zdjęciach, jak długie były piły i ile trzeba było włożyć siły, aby przepiłować takiego kolosa. Również widać ile ówcześnidrwale mieli fantazji, ale też że byli ryzykantami, oswojonymi z niebezpieczeństwem.
Z.W.












sobota, 16 maja 2015

Sartène. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Sartène. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach



Sartène

     To nieprawda, że miasto to, leżące na południu Korsyki jest zasiedlone przez "ludzi demonów", jak opisał Sartène niemiecki kronikarzGregoroviues w XIX wieku. Szczyci się ono tym, że jest najbardziej korsykańskim ze wszystkich miast położonych na wyspie.
     Poza szczytem letnim, kiedy gości tłumy turystów, żyje swoim korsykańskim życiem. Otoczone jest licznymi winnicami, na których rosną winogrona, z których produkowane jest najlepsze na wyspie wino.
     Tłumy turystów zjeżdżają się jeszcze do Sartène w Wielki Piątek, kiedy organizowana jest procesja U Catenacciu, upamiętającą drogęChrystusa na Golgotę. Procesję prowadzi Wielki Pątnik, a można nim zostać tylko raz w życiu. U miejscowego proboszcza rola ta zaklepana jest już na kilka lat do przodu. Ciekawą atmosferę tworzą zakapturzone postacie idących w procesji pokutników.
     Zapraszamy do galerii fotografii z Sartène i z procesji U Catenacciu.
Z.W.










piątek, 15 maja 2015

Polecany post

1.000 artykułów!. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy, spa

1.000 artykułów!        Jak ten czas szybko leci! Wydawałoby się, że dopiero niedawno zaczynaliśmy redagować Ciekawostki na Urloplandii , ...