środa, 24 czerwca 2015

Kumbhalgarh. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Kumbhalgarh

     W hinduskim stanie Radżastan znajduje się fort Kumbhalgarh, zbudowany w XV wieku przez władcę księstwaMewaruRana Kumbha. Według legendy, w 1443 roku, kiedy rozpoczęto budowę fortu, mury rozpadały się, a wszelkie próby ich naprawy kończyły się niepowodzeniem. Duchowy nauczyciel władcy wskazał przyczynę. Aby rozwiązać problem potrzebna była dobrowolna ofiara z ludzkiej głowy obciętej na murach. Jak można było się spodziewać, chętnych do tej roli nie było. Dopiero pomysłodawca projektu, duchowy nauczyciel zgodził się na takie poświęcenie własnego życia. Obcięta głowa potoczyła się z murów, budowa posuwała się dalej bez przeszkód, a w miejscu gdzie spadła odcięta głowa wybudowano świątynię.
    Częścią fortu jest również wielki mur, który niegdyś był drugim co do długości na ziemi, a ustępował tylkoWielkiemu Murowi Chińskiemu. Obecnie liczy ponad 36 km długości, jego mury mają nawet 5 metrów grubości i 7 ufortyfikowanych bram. Otacza on wzgórze, na którym znajduje się 360 świątyń.
     Cały obiekt wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Z.W.




















wtorek, 23 czerwca 2015

Rybołów. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Rybołów. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

     Rybołów zwyczajny żywi się prawie wyłącznie rybami. Sporadycznie zadowoli się jakimś tam ptaszkiem, czy małym gryzoniem, lub nawet wężem, lecz ryby są podstawą jego menu. Wypracował sobie więc specjalną techniką ich połowu. Ciężko jest wypatrzeć rybę z powietrza, tym bardziej, że przecież nie pływają one po powierzchni, ale nawet parę metrów pod wodą. Poza tym już po ataku, ptaki muszą je wydobyć spod wody, aryby są śliskie.
     Wygląda to tak, że rybołowy obserwują powierzchnię wody z wysokości nawet kilkudziesięciu metrów. Kiedy spostrzegą zwierzynę atakują, pikując w dół ze złożonymi skrzydłami. Czasem jak pustułka na moment przed spadnięciem zatrzymują się w locie, trzepocząc skrzydłami i dopiero wówczas atakują. Nie korzystają tak jak inne drapieżne ptaki z dzioba, a wbijają w ciało szpony i wyciągają zdobycz z wody, przenoszą gdzieś na upatrzone miejsce i tam dopiero zabijają rybę, którą następnie zjadają.
     Nurkują nieraz do 3 metrów pod wodę. Mają nogi odpowiednio przystosowane do połowu ryb. Jak już wbijąszpony w rybie ciało, to żadna z nich nie jest w stanie się uwolnić. Uwolnić się nie może i sam ptak, więc nieraz kiedy ryba jest wielka i silna, aby uchronić się przed utonięciem ptak rozpościera skrzydła nad wodą, zwiększając tym samym opór i zaciska mocniej szpony, aby osłabić rybę. Niedobrze dla ptaka, kiedy ciężar ryby nie pozwala na uniesienie jej w powietrze. Idzie wówczas razem z ciężko ranną rybą pod wodę i nic go nie uchroni przed utonięciem.
     Na poniższych zdjęciach przedstawiamy te ptaki, groźne dla ryb, a występujące prawie na całym świecie.
Z.W.















niedziela, 21 czerwca 2015

Leprechauny. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Leprechauny

     Leprechauny (czyt: leprikony) upodobały sobie Irlandię.  Mieszkają w odległych lasach, są samotnikami i dlatego spotkania z nimi należą do bardzo rzadkich wydarzeń. A że żyją sobie w leśnych ostępach to wszyscy o tym wiedzą. Jako, że są szewcami, słychać nieraz rytmiczne uderzenia młotkiem. To właśnie one wtedy pracują.
     Jak na skrzaty osiągają całkiem słuszny wzrost, lecz nie przekraczają 3 stóp wysokości, tj. 93 cm. Jak wyglądają? Noszą kapelusze, fartuch roboczy, wełniane kamizelki i krótkie spodnie. Na nogach mają długie pończochy i buty ze srebrnymi sprzączkami. Upodobały sobie zielony i zielonoszafirowy kolor ubrań. Wszystkie mają brody i przeważnie palą fajkę. Mają stare, pomarszczone twarze i włochate fryzury. Tak przypadkiem wypisz, wymaluj przypominają skrzata z opakowania płatków śniadaniowych Lucky Charms.
     Każdy przyzwoity leprechaun nosi przy sobie dwa trzosy. W jednym trzymają one monetę srebrną, którą płacą zawsze za wszystkie dobra. Moneta ta dziwnym trafem zawsze opuszcza kieszeń sprzedającego i wraca do trzosa skrzata. W drugim zaś trzosie znajduje się moneta złota. Jeśli się go schwyta, sprytny krasnal wykupuje się nią w zamian za przywróconą wolność. Niestety, zawsze zamienia się ona potem w popiół lub w suche liście.
     Leprechauny doskonale wiedzą, gdzie są zakopane skarby, lecz zawzięcie strzegą tej tajemnicy. Pewnego razu jeden z rolników złapał takiego leprechauna, związał go i wymusił, żeby pokazał mu gdzie jest zakopany skarb. Biedny skrzat nie miał już wyjścia i zdradził tajemnicę. Skarb  był zakopany pod jednym z chwastów na zachwaszczonym polu. Sprytny rolnik zawiązał na tym chwaście czerwoną wstążeczkę, rozwiązał i wypuścił skrzata i w try miga skoczył po łopatę. Wrócił za minutkę, ale się zdziwił. Na wszystkich chwastachrosnących na polu były zawiązane czerwone wstążeczki. Takie to złośliwe potrafią być leprechauny.
     Poniżej zamieszczamy podobizny tych skrzatów. Zdjęć niestety nie możemy pokazać, bo co ktoś zrobi im fotke, to ich wizerunki znikają po 2 sekundach.
Z.W.










sobota, 20 czerwca 2015

Shi Lin. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Shi Lin

     Shi Lin jest prawdziwym cudem natury. Położony jest w chińskiej prowincji Yunnan, niedaleko miasta Kunming. Jest to kamienny las, czyli zespół wapiennych skał wielometrowej wysokości. Kiedyś ok. 270 milionów lat temu tereny te położone były na dnie morza. Następnie, kiedy zostały wyniesione nad jego powierzchnię, a morze się cofnęło, te miękkie, organiczne skały zostały wystawione na niszczące działania atmosferyczne. Erodowały i przybrały najróżniejsze kszałty.
     Ludzie nazwali je poetycznymi nazwami, a język chiński posiada szczególną właściwość dodatkowego ich poetycznego ubarwiania. Znajduje się tam na przykład skała: Nosorożec Wpatrzony w Księżyc, Żona Oczekująca Męża, Wieczny Grzyb i wiele innych.
     Shi Lin wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jako najlepszy na Ziemi przykład form krasu kopiastego.
     Poniższe zdjęcia pokazują piękno tego niezwykłego obiektu.
Z.W.














piątek, 19 czerwca 2015

Kakapo. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Kakapo

     Czy widział ktoś kiedyś latającą papugę kakapo? Przecież znając papugi, wydaje się nam to oczywiste. I tutaj się niestety mylimy. Papugi kakapo to jedyne, które są nielotami. Mają po prostu duży ciężar i do lotu są niezdolne. Owszem, pomagają sobie skrzydłami podczas zeskakiwania z drzew, bo po drzewach chodzą bardzo sprytnie. Skacząc i machając przy tym skrzydłami zyskują jakieś parę metrów odległości.
       Kakapo żyły sobie kiedyś na wszystkich wyspach Nowej Zelandii. Nie miały wrogów, więc latanie praktycznie nie było im niezbedne. Niestety, po jakimś czasie pojawiły się zwierzęta, dla których stanowiły one łakomy kąsek. Wraz z ludźmi przybyły koty i szczuryKakapo zostały wytrzebione i groził im los dodo.
     W 1992 roku ich światowa populacja wynosiła zaledwie 41 - 55 osobników. Przeniesione one zostały wówczas na trzy wyspy, na których nie miały naturalnych wrogów. Człowiek, który pośrednio przyczynił się do tragicznego zmniejszenia ich populacji stanął na wysokości zadania. W marcu 2014 roku papug tych było już 125, wszystkiemiały swoje imiona. Miejmy nadzieję, że w dalszych latach ich ilość będzie dalej rosła.
     Maorysi mają do tych papug stosunek zdecydowanie sentymentalny. Udomowione rzekomo przepowiadały przyszłość, z ich piór sporządzali peleryny, ich mięso spożywali, a w kontaktach z ludźmi kakapo bardziej zachowywały się jak oddany pies, a nie zwyczajna papuga.
     Zdjęcia papug kakapo zamieszczamy poniżej. Zapraszamy do galerii.
Z.W.



















czwartek, 18 czerwca 2015

UFO w Emilcinie. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

UFO w Emilcinie

     Pamiętam te artykuły, które ukazały się w ówczesnych gazetach. Swego czasu była to słynna sprawa.
     Był dzień 10 maja 1978 roku, dla ścisłości środa. Pan Jan Wolski, 71-letni rolnik z Emilcina, wioski położonej koło Opola Lubelskiego w godzinach rannych jechał furą konną koło swojego pola, kiedy zobaczył 2 postacie. Były niskiego wzrostu, ok. 1,5 metra. Wskoczyły mu na tę furę, usiadły tyłem do niego i kawałek jechali razem. Ubrane byli w czarne kobinezony, które były jednolite i obejmowały całe ciało, ze stopami.Twarze i ręce miały zielone, oczy skośne i wystające kości policzkowe, a palce zrośnięte błoną. Pan Jan poznał, że były jak nie z tej ziemi, ale się ich nie przestraszył. Po przejechaniu około kilkuset metrów kazano mu się zatrzymać. Wtedy pan Jan zobaczył wiszący 5 metrów na ziemią pojazd. Był z zewnątrz przezroczysto-biały, o długości ok. 5 metrów i szerokości autobusu. Skinieniem rąk kazały mu iść za nimi. Poszedł. Potem poleciły stanąć na małą "windeczkę", którą bezszelestnie dojechali w górę do pojazdu. Wnętrze jego było czarne, no może lekko siwawe. Nie było żadnych sprzętów poza 8 - 10 małymi ławeczkami. Pod ścianą leżały ptaki, jakieś wrony, czy gawrony. Były całkiem niewładne, chociaż ruszały głowami i skrzydłami, oraz mrugały oczami. W środku były jeszcze 2 osoby o wyglądzie identycznym, jak te, które spotkał na drodze. Kazano mu się rozebrać. Najpierw zdjął górę stroju, ale to było za mało. Kiedy rozebrał się cały, dalej nie bardzo pamięta, aż do momentu, gdy jedna z postaci stała nad nim i z ciekawością obserwowała jego skórzany pasek od spodni. Jak się ubierał spoglądał z ciekawością, że w środku nie było żadnego światełka, ani żarówki, również okien, ale było jasno. Z Wolskim porozumiewano się na migi, a postacie między sobą mówiły dziwnym językiem niepodobnym do mowy ludzkiej. Pan Jan stwierdził, że słowa padały "szybko a gęsto". Wyglądało to mniej więcej tak: "a petete petete te". Posilali się również czymś, co wyglądało jak sopel lodu, łamali to coś na małe okruszki i jedli. Przy łamaniu nie wydawały żadnego odgłosu. Częstowali tym jedzeniem pana Jana, ale on odmówił, czego później trochę żałował. Następnie dano mu znak, że może już udać się do domu. Wtedy nastąpiło pożegnanie. Pan Jan, jako że grzeczny człowiek zdjął czapkę i powiedział do widzenia, na co obcy ukłonili się. Następnie wszedł na "windeczkę" i zjechał bezszelestnie na ziemię. Kiedy się potem pytano Pana Wolskiego, czy myśli, że byli to kosmici, przybyli z innej planety, odpowiedział, że się w tej materii nie orientuje. Nie jest żadnym naukowcem, tylko wiejskim rolnikiem, więc nie może tego stwierdzić. Wszyscy byli drobnymi, jednakowego wzrostu o zielonej skórze, z naroślami jak garby poniżej szyi. Mieli charakter taki żywszy, prędki, a kim byli, to nie wie.
     Dzisiaj już pan Jan Wolski nie żyje. Nie żyje również jego żona, ani żaden z trzech synów. Pozostała ciekawa historia. Czy prawdziwa? Tajemnicę zabrał ze sobą pan Jan. Ja myślę, że jest prawdziwa. Tak myślą też i inni. Na pamiątkę, w miejscu tego spotkania człowieka z kosmitamiFundacja Nautilus postawiła pomnik. Napis na cokole mówi: Prawda nas jeszcze zadziwi...
     Załączamy zdjęcia Emilcina i pomnika w nim stojącego. Zdjęciami ze statku kosmicznego niestety nie dysponujemy. Dla chętnych podajemy adres internetowy strony, na której jest opisane to wydarzenie, oraz przykłady innych spotkań z obcymihttp://www.emilcin.com/
Z.W.














środa, 17 czerwca 2015

Chiwa. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy nad morzem, w górach

Chiwa

     Według legendy, miasto Chiwa, leżące w dzisiejszym Uzbekistanie założył syn legendarnego proroka, Noego -Sem. Jak widać, miasto jest bardzo starożytne. Było antycznym centrum państwa Chorezma, które szczyt swojego rozwoju osiągnęło w VIII i VII wieku p.n.e. Już w III wieku p.n.e. znano w nim pismo.
     Współczesny rozwój miasta, które leżało na szlaku karawan przez pustynię Kara-Kum wiązał się z handlem niewolnikami. Wówczas dynastia Szejbanidów pokonując wojska Timura założyła niezależny Chanat Chiwy. Miasto bogaciło się, leżało bowiem w jednym z rogów tzw. "złotego trójkąta" Azji Środkowej, w miejscu odgałęzienia Jedwabnego Szlaku w kierunku Morza Kaspijskiego i brzegów Wołgi. Dopiero w 1873 roku Chiwastraciła swą niezależność, przechodząc pod władzę Rosji.
     Ufortyfikowane, starożytne wewnętrzne miasto w Chiwie nazywa się Iczan Kala. Otoczone murem, posiada ponad 50 zabytków historycznych i 250 domów pochodzących co najmniej z XVIII i XIX wieku. Od 1990 roku wpisano je na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Starożytne Iczan Kala jest rzeczywiście bajkowe. Wygląda tak, jakbyśmy znaleźli się w krainie baśni z tysiąca i jednej nocy.
     Poniższe zdjęcia przeniosą nas w ten baśniowy klimat Chiwy.
Z.W.


















Polecany post

1.000 artykułów!. Urloplandia noclegi, atrakcje, restauracje, wczasy, spa

1.000 artykułów!        Jak ten czas szybko leci! Wydawałoby się, że dopiero niedawno zaczynaliśmy redagować Ciekawostki na Urloplandii , ...