Na framudze!
Kolejna zabawna historia, jedna z wielu, które zdarzyły się w Eskapadzie. Zatytułowałem ją: "Na framudze!".
Na framudze!
Kiedyś nasze biuro znajdowało się w budynku, w którym było wiele różnych firm. Mieściło się tam biuro ogłoszeń "Głosu Pomorza", fotograf, redakcja lokalnej gazety, a pozostałe pomieszczenia często zmieniały swoich lokatorów. Jeszcze jedna ważna rzecz: To toaleta, która znajdowała się na końcu korytarza. Była onazamykana na klucz. Klucze posiadały wszystkie firmy, mieszczące się na tej kondygnacji. Wszystkie firmy je miały, tylko nie ta, która od niedawna wynajmowała pomieszczenie obok naszego biura.
Klucz do toalety w Eskapadzie wisiał na honorowym miejscu, na gwoździu, na framudze drzwi, pomiędzy dwoma pomieszczeniami. Korzystali z niego również (co nas irytowało) pracownicy tej sąsiedzkiej firmy, którzy nie dorobili sobie swojego klucza. Chcieliśmy nawet sami im ten klucz dorobić i uroczyście wręczyć, aby nie przeszkadzali nam w pracy, żeby załatwić swoją drobną (lub mniej drobną) potrzebę. Ponieważ była to firma, która szkoliła swoich pracowników, od czasu do czasu przeżywaliśmy z tego powodu prawdziwą gehennę.
Był dzień 1 kwietnia i imieniny naszej Grażynki. Za ścianą odbywało się szkolenie i czekaliśmy tylko, kiedy zacznie się u nich przerwa i zawitają do nas po ten cholerny klucz. Jakoż rzeczywiście, drzwi się otwierają iwchodzi pan, który zabiera się do tego, żeby o coś nas zapytać. Grażynka rozmawiająca przez telefon, tylkomachnęła w jego kierunku ręką, pokazując na framugę, na której wisiał rzeczony klucz. Wiadomo, chciał skorzystać z toalety, tylko krępował się nam o tym powiedzieć.
Aby nie zakłócać rozmowy telefonicznej, przejąłem inicjatywę. Pan, który skierował się w kierunku pokazanym przez Grażynkę dochodził już do drzwi z wiszącym na framudze kluczem. Nie chciało mi się wychodzić zza biurka, bo nie było moim zadaniem pełnienie roli dziadka klozetowego, więc krzyczę do pana: Na lewo! Klucz przecież wisiał po jego lewej stronie. Widać przecież wyraźnie, gwóźdź i klucz na nim wiszący. Ale nie, przeszedł on koło framugi i skierował się do drugiego pomieszczenia, czegoś szukając na ławie. No jak można klucza szukać na ławie! U nas jest porządek, klucz musi wisieć na gwoździu, na framudze! Krzyczę jeszcze raz do niego: Na lewo, na lewo! A on kieruje się w prawą stronę. Krzyczę więc jeszcze raz: Na lewo! Na gwoździu! Na framudze!
Pan stoi i patrzy się na mnie. Nie wytrzymałem więc, podszedłem do framugi, zdjąłem klucz z gwoździa i wręczam osobie zagubionej. A on mówi: Ja nie chcę klucza, ja przyszedłem po ofertę!
Śmiech, jaki nastąpił później zatrząsł posadami biura. Klient przychodzi po ofertę, a my mu mówimy, że wisi ona na gwoździu, na framudze! Jeszcze chcemy, żeby się sam obsłużył i zdjął ją z gwoździa! Totalne nieporozumienie.
Dla mniej zorientowanych i nie znających Eskapady zapewniam, że nie obsługujemy w ten sposób swoich klientów, a przypadek opisany powyżej był odosobniony.
Z.W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz